Pachnidło to najgłośniejsza powieść Patricka Suskinda, która zdobyła uznanie w literackim świecie.
Osadzona w XVIII - wiecznej Francji powieść to historia Jana Baptysty Grenouille'a, człowieka obdarzonego nieprawdopodobnym zmysłem powonienia. Narrację Pachnidła wyróżnia emfaza obecnego w każdej scenie zmysłu węchu Grenouille'a, a w opisach nie brak “zapachowych” szczegółów. Autor kreśli piękne obrazy zapachów codziennych przedmiotów, np. pisze o głębi i różnorodności zapachów, jakie wydaje drewno, a także o manipulacji zapachami nieobecnej wytwórcom perfum.
Autor unika literackich chwytów, by skupić się na psychologicznym aspekcie swych postaci. Niewątpliwy psychopata Grenouille jest przekonany, że jego wyjątkowy zmysł węchu wynosi go ponad zwyczajne człowieczeństwo. Wierzy, że obdarowując ludzkość najsubtelniejszy woniami, uda mu się nad nią zapanować, ale w świecie zapachów obsesyjne szuka tego jedynego, który byłby doskonałym zapachem, zapachem nad zapachem.
“Czym ma być pachnidło:
subtelność, moc, trwałość, rozmaitość oraz porażające, nieodparte piękno.”
Kolejne przypadkowe odkrycie. Samuel Hoenig po prostu skradł moje serce. Dlaczego wydawnictwo wydało tylko 2 tomu?
Przesłuchane w audio na Empik Go i powiem szczerze, że mnie nie poruszyło. Historia - spore rozczarowanie po w miarę ciekawym Szeleście. Słuchowisko - bardzo mocno do poprawy. Dźwięk i głosy chyba dobrane od czapy.
audiobook po polsku, przesłuchany dla eksperymentu i tylko z wielkiej sympatii dla lektora
W Pociągach pod specjalnym nadzorem Bohumil Hrabal w niesamowitym tłumaczeniu Mirosława Śmigielskiego opowiada historię Miłosza Łono, nieporadnego młodzieńca pracującego na stacji kolejowej w Czechach w 1945 r. Druga wojna światowa zbliża się do końca, a on właśnie wrócił z przymusowego urlopu - podciął sobie żyły. Wrażliwego młodego człowieka dręczy niezdolność do skonsumowania związku z jego dziewczyną Maszą.
Powieść opisuje wydarzenia jednego dnia i rozterki bohaterów, gdy przez ich stację przejeżdżają niemieckie pociągi pod specjalnym nadzorem, wiozące amunicje na front.
Pomimo obrzydzenia i niechęci, jaką Miłosz czuje do Niemców, Hrabal kładzie nacisk na ludzkie cechy niemieckich żołnierzy przejeżdżających przez miasto.
Pociągi pod specjalnym nadzorem, powieść opowiedziana z niezwykłym humorem, głęboko humanistyczna oraz poruszająca, to jeden z najlepszych przykładów twórczości Bohumila Hrabala.
“Tak sobie myślę, że Niemcy to jednak wariaci. Niebezpieczni wariaci. Ja też byłem tak trochę wariatem, tyle że ja próbowałem unicestwić siebie, natomiast Niemcy wciąż unicestwiali innych.”
Śniadanie u Tiffany'ego to urocza, acz “niegrzeczna” opowieść, jakby zamrożone w krysztale najwspanialsze chwile Nowego Jorku w ostatnich dniach amerykańskiej niewinności. Tworząc postać Holly Golightly, Truman Capote dał nam jedną z najbardziej zapadających w pamięć bohaterek literackich. Przekraczająca granice obyczajowości i torująca drogę przyszłej rewolucji, jest prawdziwą “kocicą” - wyzwolona seksualnie, rozkapryszoną hedonistką. Żyję chwilą, nie liczy się z konsekwencjami i tworzy własną moralność. Jak jej bezimienny kot, nie daje się oswoić ani narzucić sobie więzów. Narrator, którego imienia nie poznajemy, a Holly nazywa go “Fred” jest pisarzem, który podczas II wojny światowej wynajmuje mieszkanie w tej samej kamienicy co ona. Szybko się zaprzyjaźniają. Mężczyznę fascynuje pogoń bohaterki za emocjonującym życiem. W głębi duszy oboje pragną “szczęścia”, związku oraz spełnienia marzeń, które wydają się przeznaczeniem ludzi dość młodych, by marzyć.
Książka jest punktem zwrotnym w karierze Capote'a. Śniadanie u Tiffany'ego zapewniło mu miejsce wśród nowojorskiej śmietanki. Utwór ten, bardzo śmiały jak na owe czasy, dziś już nie szokuje, ale jego czar wcale nie zmniejszył. Jest niczym ożywczy wiatr od East River - z czasów, kiedy coś takiego było jeszcze możliwe.
“Bardzo chcę być bogata i sławna i kiedyś się tym zajmę, ale zamierzam też zachować osobowość.”
Atlas chmur Davida Mitchella to książka, która nie jest szczególnie łatwa w odbiorze, wymaga cierpliwości i wytrwałości, ale ostatecznie jest bardzo satysfakcjonująca.
Pasażer statku, z utęsknieniem wyglądający końca podróży przez Pacyfik w 1850 roku; wydziedziczony kompozytor, usiłujący oszustwem zarobić na chleb w Belgii lat międzywojennych; dziennikarka-idealistka w Kalifornii rządzonej przez gubernatora Reagana; wydawca książek, uciekający przed gangsterami, którym jest winien pieniądze; genetycznie modyfikowana usługująca z restauracji, w oczekiwaniu na wykonanie wyroku śmierci; i Zachariasz, chłopak z wysp Pacyfiku, który przygląda się, jak dogasa światło nauki i cywilizacji.
Wszystkie te historie mogłyby zostać napisane przez różnych autorów. Mamy tu do czynienia z powieścią historyczną, powieścią epistolarną, kryminałem, komedią, science fiction i powieścią apokaliptyczną. Język powieści zmienia się i rozwija wraz z upływem czasu, a każda nowo wprowadzona postać jest równie świeża i interesująca jak wszystkie poprzednie.
Koniec końców, to czysty geniusz.
“Śmiech to bluźnierstwo wobec anarchii. Tyrani mądrze czynią, że się go boją.”
“W pojedynczym człowieku samolubność szpeci duszę; dla rodzaju ludzkiego samolubność jest zagładą.”
“Nieograniczona władza w rękach ograniczonych ludzi zawsze prowadzi do okrucieństwa.”
Książki Beth O'Leary są dla mnie niesamowitym comfort read'em. Tak samo było w przypadku Zamiany.
Leena, która kompletnie nawaliła podczas ważnej prezentacji, jest zmuszona do dwumiesięcznego urlopu. Choć od dawna skupiała się wyłącznie na pracy, perspektywa wolnego czasu wcale jej nie cieszy.
Jej porzucona przez męża 79 - letnia babcia, Eileen, postanawia znaleźć sobie towarzysza. Niekoniecznie na całe życie – zadowoli się wieczorami... czy raczej nocami. Niestety, w najbliższej okolicy nie ma odpowiednich kandydatów.
Leena wpada na genialny pomysł: zamienią się na dwa miesiące. Babcia wprowadzi się do jej mieszkania w Londynie, a ona spędzi ten czas w wiejskim domu Eileen.
Lecz upragniony spokój na wsi zakłóca Leenie pewien przystojny nauczyciel, a kipiący energią Londyn i randki online stanowią dla Eileen nie lada wyzwanie.
Beth O'Leary ma sposób na zrównoważenie ciężkiego z lekkim, co jest po prostu cudowne. Z obsadą barwnych postaci i momentami śmiechu na głos, ta podnosząca na duchu opowieść była właśnie tym, czego potrzebowałam, a Elżbieta Kijowska, która fantastycznie przeczytała historię babci prawdziwe złoto.
“Czy można mówić o prawdziwej przygodzie, jeżeli nie podjęło się przynajmniej jednej nierozważnej decyzji?”
Roland Baines, “był dorosłym mężczyzną z kacem i pięciodniowym zarostem, poetą, jak lubił o sobie myśleć,” pozbawiony snu, ze swoim niespokojnym synem Lawrence'em u boku, wspomina szkołę z internatem, szczególnie lekcje muzyki. Jego umysł gorączkowo rozmyśla o Miriam Cornell, jego nauczycielce gry na fortepianie, oraz o jego związku żoną Alissą, która uciekła od małżeństwa i macierzyństwa, pozostawiając go z nawałnicą nieuzasadnionych podejrzeń. Ta epicka powieść jest podróżą przez życie Rolanda, od jego wczesnych lat w Libii, aż do czasów współczesnych i ograniczeń związanych z pandemią. Jak sugeruje tytuł, jest to lekcja życia i bardzo wnikliwe spojrzenie na to, jak zewnętrzne wydarzenia na świecie, nad którymi nie mamy kontroli, wpływają na nas i jak bardziej osobiste doświadczenia kształtują nasze życie i określają jego bieg.
Ian McEwan napisał historię momentami absolutnie fascynującą. Gdy razem z bohaterem odkrywamy powoli i dokładnie wczesne lata sześćdziesiąte w szkole z internatem w Suffolk i relację z jego nauczycielką fortepianu, która niby postrzegana przez palce tajemniczości wywołuje niepokój.
Powieść sprawia, że coś czujesz, skłania do refleksji nad sobą i własnymi życiowymi lekcjami. Są momenty ostrego smutku, są kłamstwa i pogrzebane sekrety.
“Odwróciła się do niego, spojrzała mu głęboko w oczy i miłym, spokojnym głosem, sugerującym, że za nic ma podglądający ich świat, odezwała się, tym razem w czasie przyszłym, którego użyła, by teraźniejszość wydała się racjonalna.”
“Teraz znam prawdę: liczy się to czego doświadczasz podczas lektury, uczucia, jakie wywołuje dana historia, pytania, jakie przychodzą ci do głowy, a nie opisane w niej fikcyjne wydarzenia”.
Na bocznej ulicy w Tokio znajduje się mała kawiarnia o nazwie Funiculi Funicula, która ma bardzo nietypową funkcję. Pozwala ludziom podróżować w czasie. Podróżników w czasie obowiązują jednak sztywne zasady, a najważniejsza z nich, że MUSISZ wrócić do teraźniejszości, zanim kawa wystygnie.
W połowie drogi między powieścią a zbiorem opowiadań, Zanim wystygnie kawa jest z pewnością sugestywnym i poetyckim tekstem, który delikatnie porusza niektóre z najtrudniejszych kwestii ludzkiego życia. Fabuła jest niewątpliwie dobrze skonstruowana, a postacie poruszają się spójnie w całej narracji. To jednak ta z tych książek, przy których czułam się jak zdystansowany widz, nigdy nie udało mi się poczuć bliskości z bohaterami i ich cierpieniem (być może dlatego, że nigdy go nie doświadczyłam), choć nie pozostawiła mnie z niczym.
“Zazwyczaj, gdy ktoś zachowuje się inaczej niż reszta, zraża do siebie tych, którzy pilnują, by nikt nie płynął pod prąd.”
Misternie opowiedziana i z tak subtelną narracją, która z łatwością ukazuje życie zwykłego człowieka w niezwykłym czasie w Ameryce. To może być historia zmieniającego się kraju lub tylko nieheroiczna relacja ze zwykłej egzystencji.
Ale to jej prostota sprawia, że jest nieziemsko piękna, nostalgiczna i poruszająca.
Początek XX wieku, Missouri, William Stoner pochodzi ze skromnej rodziny rolników, jego ojciec wysyła go na uniwersytet stanowy, aby studiował rolnictwo. Jednak zamiast tego zakochuje się w literaturze angielskiej i dzięki pewnemu profesorowi sam zostaje nauczycielem, oddalając się od swojej rodziny.
Śledzimy jego życie przez 40 lat nauczania, zmiażdżone złudzenia i gorzkie rozczarowania z powodu nieudanego małżeństwa z niewłaściwą kobietą, rzadkie ulotne błogie chwile w raczej ponurej egzystencji w samotności, życie poświęcone nauczaniu, w którym znajduje jedyne ukojenie.
Wraz z upływem lat głos w powieści zyskiwał na sile, a Stoner stawał się osobą, którą zawsze miał być. Jego pozornie oderwana relacja z lat między dwiema wielkimi wojnami światowymi, jego rosnące wyobcowanie najpierw od rodziny, a później od własnej żony i córki, jego walka o idealistyczną koncepcję tego, jacy powinni być nauczyciele akademiccy. Wszystkie te kwestie powodują wielkie cierpienie tego człowieka, który nie robiąc wiele w swoim życiu, a może robiąc więcej niż większość, daje stoickie świadectwo minionych czasów, które stworzyły podstawy tego, czym jesteśmy teraz.
Arcydzieło nie docenione tak, jakby na to zasługiwało, może dlatego, że tę książkę czyta się jak prawdziwe życie, a nie jak bestsellerową historię o bohaterze z happy-endem.
“- Pożądanie i książki - powiedziała kiedyś Katherine. - Tylko one istnieją naprawdę, nie sądzisz?”
Reportaż, który wzbudził sporo negatywnych uczuć. Gównie złość. Historię przepełnione beznadziejnością i marazmem. Nie łatwa lektura.
Czy też tak macie, że książka, która powinna być przez was przeczytana w danym momencie, jakby przypadkiem sama na was czekała. Tak właśnie było z tą książką.
Tak długo zabierałam się do niej, bo wierzyłam, że to będzie niesamowicie przełomowa dla mnie lektura. Przecież Jack Kerouac to głos Beatników. A jestem tak rozczarowana, że trudno to opisać. Podziwiam jedynie moje zaparcie i nie ustępliwość w dążeniu do jej końca.
To trudna, bardzo feministyczna książka, która pozostawia czytelnika w otumanieniu i stagnacji.
Mam wrażenie, że obie historię potrzebują jeszcze paru stron. Jakby były ucięte za wcześnie.
W sennym nadmorskim miasteczku w Maine Eveleth „Evvie” Drake prawie rok po śmierci męża w wypadku samochodowym rzadko opuszcza swój duży, do bólu pusty dom. Wszyscy w mieście, nawet jej najlepszy przyjaciel, Andy, myślą, że to smutek trzyma ją w środku, a Evvie nie zamierza ich poprawiać.
W międzyczasie w Nowym Jorku Dean Tenney, były miotacz Major League i najlepszy przyjaciel Andy'ego z dzieciństwa, zmaga się z koszmarem sportowca – syndromem „yips”- nie może już rzucać na wprost, co gorsza nie może zrozumieć, dlaczego. Baseball był całym jego życiem. W miarę jak medialna burza się wzmaga, na zaproszenie od Andy'ego postanawia przeprowadzić się do Maine, aby wcisnąć przycisk reset.
Kiedy wprowadza się do mieszkania na tyłach domu Evvie, oboje zawierają umowę: On nie zapyta o zmarłego jej męża, a Ona nie zapyta o jego karierę baseballową. Zasady są jednak łamane w zabawny sposób - a to, co zaczyna się jako nieoczekiwana przyjaźń, szybko zamienia się w coś więcej. Aby iść naprzód, Evvie i Dean muszą liczyć się ze swoją przeszłością, ale i otworzyć się na przyszłość.
I może historia z opisu przypomina typową opowieść obyczajową z romansem w tle, porusza też ważne problemy, o których należy mówić. Cieszy mnie to, że pojawia się coraz więcej książek, które w delikatny sposób, starają wytłumaczyć czytelnikowi, że terapia nie jest czymś złym oraz że nie musisz żyć w toksycznym związku.
„Evvie zaczyna od nowa” – Lindy Holmes to Świetna historia na wieczorem pod kocykiem w jesienne wieczory. Dla miłośników „Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze”.
⭐3,5/5
Rany, ta książka tak idealnie trafiła w sedno!!
Kultowa rubryka, która ukazywała się w New York Times od 2004 roku, pt. „Modern Love” to eksploracja miłości w wielu jej formach – romantycznej, rodzinnej, synowskiej, platonicznej – oraz sposobu, w jaki przejawia się ona zarówno w pozytywny, jak i negatywny sposób. Ta książka jest zbiorem tych artykułów. Niektóre dotyczą bardziej popularnych tematów — odbudowy po zakończeniu związku lub małżeństwa, podekscytowania i rozpaczy podczas randkowania, radzenia sobie z dezaprobatą rodziców, uzyskania drugiej szansy na miłość. Inne są bardziej niezwykłe – kobieta wspierająca męża (wkrótce jego żoną) na pierwszym etapie operacji zmiany płci, kobieta pisząca swego rodzaju „ogłoszenie”, aby znaleźć mężowi nową miłość po jej zbliżającej się śmierci, lęki matki nastoletniego chłopca z autyzmem, który zaczyna spotykać się z dziewczynami w romantyczny i seksualny sposób.
Historie różnią się długością, stylem, tonem i tematem, ale w każdym są piękne emocje. Jedne sprawiły, że się uśmiechnęłam, inne sprawiły, że płakałam, Niektóre są pisane przez znanych ludzi (jest felieton Andrew Rannellsa, który opublikował we własnym pamiętniku na początku tego roku), a niektóre są pisane przez ludzi „codziennych”.
To naprawdę był wyjątkowy książka, a ja bardzo się cieszę, że się trafiłam na nią zupełnie przypadkiem.
“Może właśnie na tym polega miłość. Skaczemy na głęboką wodę, wierzymy w rzeczy niemożliwe.”
Najsłynniejsze dzieło Trumana Capote'a to pionierski przykład “powieści opartej na faktach” i nowoczesnego “prawdziwego” kryminału. Książka przedstawia historię mordu popełnionego w 1959 r. w Kansas na rodzinie Clutterów oraz procesu i egzekucji zabójców. Sprawcami zbrodni była para włóczęgów, Dick Hickock i Perry Smith. Dla Capote'a dwubiegunowość tej sprawy stała się punktem wyjścia do rozważań o szerszym kontekście wartości, obowiązujących w Ameryce na przełomie lat. 50. i 60. XX w. Ofiary są tak modelowo amerykańskie, że równie dobrze mogłyby zostać wymyślone, z kolei Smith i Hickock sprawiają wrażenie brutalnego ucieleśnienia “buntowniczej” kultury Jamesa Deana. Autor w swojej powieści odtwarza pieczołowicie świat Clutterów, dba o każdy jego detal, ale tak naprawdę skupia się na przeżyciach emocjonalnych Perry'ego i Dicka oraz na motywach, które skłoniły ich do zbrodni. Niektórzy twierdzą, że pisarz był głęboko zafascynowany Perrym Smithem i uważał go za alternatywna wersje samego siebie. Ponieważ Capote relacjonował proces jako dziennikarz, pojawiły się podejrzenia, że wyrok podyktowany został przez sposób, w jaki przedstawił zabójców. W tym sensie “Z zimną krwią” otwiera drogę do nowych i głębszych spostrzeżeń. Książka Trumana Capote'a staje się ucieleśnieniem debaty na temat faktów, fikcji, a także ich wzajemnego przenikania się oraz różnic w ich etycznej odpowiedzialności.
“Skąd pochodzi ten bezrozumny gniew, wzbierający na widok cudzego szczęścia i zadowolenia, ta rosnąca pogarda dla ludzi i pragnienie zadania im bólu?”
Madame Antoniego Libery została wydana w 1998 r. przez Znak jako zwycięska książka, szybko zdobyła sympatię czytelników, niesłabnącą do dziś. Teoretycznie schemat historii już w literaturze znany, a niewielu czytelników wie, że to powieść, która ukrywa w sobie, aż trzy warstwy interpretacyjne. Po pierwsze to historia miłości osiemnastoletniego ucznia do nauczycielki języka francuskiego, a zarazem dyrektorki jednego z warszawskich liceów. Po drugie - za sprawą tła powieści, której realia są osadzone w latach 60. XX wieku - to wypowiedź będąca niemal rozrachunkiem z epoką PRL, a najistotniejszą - także dla autora warstwą interpretacyjną jest główne przesłanie powieści, to znaczy refleksja na temat powstania legendy, natury mitu i wiarygodności każdej opowiedzianej historii.
Mimo tak rozbudowanej potrzeby interpretacji Libera zachwyca samą historią.
Bohater-narrator, szukając śladów Madame w wielkim komunistycznym mieście, wciela się w rolę zwiadowcy, archiwisty, archeologa. Jak zawodowy detektyw metodycznie odsłania tajemnice pięknej nauczycielki. Wykorzystuje swoją inteligencję i urok osobisty. Pisze kilkunastostronicowe wypracowanie, mające wywołać u nauczycielki zachwyt, a na pewno zwrócić jej uwagę. Śledzi ją w teatrze, na wystawach. Niczym Werter analizuje każdy szczegół dotyczący nauczycielki. Momentami jego zauroczenie zdaje się przeradzać w obsesję.
Niesamowita inteligencja głównego bohatera, która często jest odbierana przez innych czytelników jako wada, dla mnie to podstawa jego osobowości. Jego wszechstronne zainteresowania i często zbyt intensywne analizowanie otaczającego go świata, jednak nie przesadnie błahy sposób pozwalają poznać go i polubić.
Antoni Libera posiada lekkie pióra, wyczuwamy podstawy muzycznego wykształcenia i zamiłowania autora. Melodyjność opowieści pozwala nam wręcz płynąć do ostatniej strony.
“Szczęście nie polega na tym, że jest się kochanym, jest to zmieszane ze wstrętem zadowolenie próżności. Szczęściem jest kochać i chwytać drobne, zwodnicze zbliżenia do tego, co się miłuje.”
Trzydziestodwuletnia Nora Stephens jest z zawodu agentką literacką, której życie kręci się wokół pracy. Nie ma szczęścia w miłości (porównuje siebie do wiecznie porzuconego miejskiego cwaniaka, którego partnerka jedzie do małego miasteczka i zakochuje się w kimś innym). Jej jedyną rodziną jest szczęśliwie zamężna młodsza siostra Libby. Nora postanawia zrobić sobie wolne od jej szalonego harmonogramu pracy, i wyjechać z siostrą do Sunshine Falls, Libby, która jest w ciąży z trzecim dzieckiem i chce spędzić trochę czasu ze starszą siostrą. Na miejscu wpada na Charlie'go Lastra, redaktora książek z Nowego Jorku. Charlie i Nora znają się i współpracowali w przeszłości, ale to wszystko. Jak przystało na standardowy romans w miarę rozwoju fabuły, łączy ich zadanie zawodowe. Charlie zaczyna redagować nadchodzącą powieść jednej z najbardziej utytułowanych klientek Nory i iskry lecą!
Ogólnie bardzo rzadko czytam romansidła, jednak od czasu do czasu pozwalam sobie na jeden w przerwie między innymi lekturami. Jestem więc ostrożna w wybieraniu. Przede wszystkim, biorąc pod uwagę fabułę, ta książka powinna była być przynajmniej o 100 stron krótsza. Relacja między dwójką głównych bohaterów i książkowe rozmowy były bardzo zabawne. Szczególnie podobały mi się “tropowe” dyskusje i to, jak bohaterowie nabijają się z siebie i swoich przygód, które przypominają motywy w powieściach romantycznych.
Nie widziałam tu relacji “enemies to lovers”, która podobno miała być podstawą tej opowieści, bohaterowie zaskakująco łatwo się w sobie zakochali. Lubię historie o dojrzałych dorosłych zakochujących się powoli i stabilnie zamiast insta-love, ale tu relacja kipiała tak bardzo nastoletni mi hormonami, że było to zabawne tylko na początku, ale w końcu stało się męczące i trudne do strawienia. Nawet relacja Nory z siostrą była momentami dla mnie niepokojąca, a prawdopodobnie jestem jedyną osobą, która Libby nie polubiła.
Nie czułam się zaangażowana ani zainwestowana w historię miłosną.. Podczas gdy jest wiele rzeczy, które podobały mi się w Book Lovers Emily Henry (w większości sympatyczna obsada bohaterów, ludzie, którzy kochają książki, ratowanie księgarni, kilka dobrych dialogów, zabawne momenty), jakoś nie była to dla mnie świetna lektura. Wiem, że moja opinia jest opinią mniejszości. Naprawdę chciałam pokochać tę książkę bardziej niż to się stało!
“Żyjesz książkami. To oczywiste, że nie masz swojego życia. Nikt z nas go nie ma. Zawsze jest coś zbyt dobrego do przeczytania.”