Początek jest bardzo słaby. Początkowo tylko jeden punkt widzenia z trzech jest jakkolwiek interesujący. Dopiero jak te trzy postacie zaczynają krzyżować drogi książka zaczyna być interesująca. Polityczne intrygi były nawet fajne. Niestety wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi, głównie mam na myśli cały system magii, to jezioro i religie.
Początek jest bardzo słaby. Początkowo tylko jeden punkt widzenia z trzech jest jakkolwiek interesujący. Dopiero jak te trzy postacie zaczynają krzyżować drogi książka zaczyna być interesująca. Polityczne intrygi były nawet fajne. Niestety wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi, głównie mam na myśli cały system magii, to jezioro i religie.
Było ok, ale ze względu na częstą zmianę punktów widzenia na początku ciężko mi było się wczuć w jakąkolwiek postać. Bardzo duża ilość tekstu była wykorzystana w celu przedstawienia tego, jak wygląda i działa świat, ponieważ jest tak inny on naszego. Podoba mi się system magii, ale nadal niezbyt go rozumiem. Zakładam jednak, że zostanie on bardziej wytłumaczony w kolejnych książkach. Jak na razie to Dalinar jest moją ulubioną postacią główną, a Shallan najmniej ulubioną, co nie oznacza, że jej nie lubię.
Było ok, ale ze względu na częstą zmianę punktów widzenia na początku ciężko mi było się wczuć w jakąkolwiek postać. Bardzo duża ilość tekstu była wykorzystana w celu przedstawienia tego, jak wygląda i działa świat, ponieważ jest tak inny on naszego. Podoba mi się system magii, ale nadal niezbyt go rozumiem. Zakładam jednak, że zostanie on bardziej wytłumaczony w kolejnych książkach. Jak na razie to Dalinar jest moją ulubioną postacią główną, a Shallan najmniej ulubioną, co nie oznacza, że jej nie lubię.
Niby tak dużo się działo ale czuję, większość to był setup na końcówkę książki i na następne części. Bardzo dużo się było o interakcjach postaci które wcześniej spotkaliśmy oraz na ponowne spotkania. Perrin bardzo późno się pojawił, a szkoda bo go lubię. Poza tym to niesamowite jak bardzo Robert Jordan potrafi sprawić że znienawidzę postać, wobec której byłem wcześniej obojętny. Elayne jest nie do zniesienia. Nie rozumiem czemu tak bardzo stara się utrudniać życie Matowi. Poza tym pozostałe postacie kobiece nie są o wiele lepsze. Może to i plus bo autor potrafi wywołać we mnie emocje, ale ciężko się potem czyta ich perspektywy bo mam nadzieję że zdechną i wrócę do tych fajniejszych. Ta części jest pewnie o wiele lepsza po ponownym przeczytaniu.
Niby tak dużo się działo ale czuję, większość to był setup na końcówkę książki i na następne części. Bardzo dużo się było o interakcjach postaci które wcześniej spotkaliśmy oraz na ponowne spotkania. Perrin bardzo późno się pojawił, a szkoda bo go lubię. Poza tym to niesamowite jak bardzo Robert Jordan potrafi sprawić że znienawidzę postać, wobec której byłem wcześniej obojętny. Elayne jest nie do zniesienia. Nie rozumiem czemu tak bardzo stara się utrudniać życie Matowi. Poza tym pozostałe postacie kobiece nie są o wiele lepsze. Może to i plus bo autor potrafi wywołać we mnie emocje, ale ciężko się potem czyta ich perspektywy bo mam nadzieję że zdechną i wrócę do tych fajniejszych. Ta części jest pewnie o wiele lepsza po ponownym przeczytaniu.
Początek jest dość przewidywalny. Nic nie wiedziałem o tej książce zanim zacząłem czytać, więc byłem zawiedziony tym "szkolnym" aspektem. Długo zajęło mi przyzwyczajenie się do pierwszo osobowego punktu widzenia, ale pod koniec już się przyzwyczaiłem. Taki typ narracji sprawia, że nie wiemy co się dzieje w głowach innych postaci bo ciągle siedzimy z głównym bohaterem. Nie wiem czy to plus czy minus, ale jest to na pewno unikalny sposób pisania. Podobno ta cześć jest najgorsza że wszystkich więc moje oczekiwania są dosyć wysokie.
Początek jest dość przewidywalny. Nic nie wiedziałem o tej książce zanim zacząłem czytać, więc byłem zawiedziony tym "szkolnym" aspektem. Długo zajęło mi przyzwyczajenie się do pierwszo osobowego punktu widzenia, ale pod koniec już się przyzwyczaiłem. Taki typ narracji sprawia, że nie wiemy co się dzieje w głowach innych postaci bo ciągle siedzimy z głównym bohaterem. Nie wiem czy to plus czy minus, ale jest to na pewno unikalny sposób pisania. Podobno ta cześć jest najgorsza że wszystkich więc moje oczekiwania są dosyć wysokie.
Ta mi się naprawdę podobała. Pewnie dlatego, że były w niej tylko dwa główne wątki, jeden z Randem i Matem i drugi z Nynaeve i Elayne. Nie było też praktycznie żadnych wypychaczy. Nynaeve nadal jest nie do zniesienia, ale przynajmniej ona sama zaczyna to zauważać w niektórych momentach. Ciekawe co porabia Perrin...
Ta mi się naprawdę podobała. Pewnie dlatego, że były w niej tylko dwa główne wątki, jeden z Randem i Matem i drugi z Nynaeve i Elayne. Nie było też praktycznie żadnych wypychaczy. Nynaeve nadal jest nie do zniesienia, ale przynajmniej ona sama zaczyna to zauważać w niektórych momentach. Ciekawe co porabia Perrin...
W końcu inny schemat. Podział na 3 główne wątki, niezależne od siebie mi się podobał. Niestety, szczerze nienawidzę Nynaeve, a Elayne toleruję. Ich wątek był dosyć nudny. Początek wątku Perrina też nie był szczególnie interesujący, ale z czasem się rozkręcił. Wszystko z Randem i Matem mi się podobało. Najgorszym fragmentem książki był zdecydowanie początek, bo dużo czasu spędzono na rozdzielanie postaci i na taki jakby mini recap co się działo wcześniej.
W końcu inny schemat. Podział na 3 główne wątki, niezależne od siebie mi się podobał. Niestety, szczerze nienawidzę Nynaeve, a Elayne toleruję. Ich wątek był dosyć nudny. Początek wątku Perrina też nie był szczególnie interesujący, ale z czasem się rozkręcił. Wszystko z Randem i Matem mi się podobało. Najgorszym fragmentem książki był zdecydowanie początek, bo dużo czasu spędzono na rozdzielanie postaci i na taki jakby mini recap co się działo wcześniej.